6 gru 2016

Między Bartkiem a hutą

     Każda "duża" wyprawa ma swój najważniejszy punkt, miejsce wokół którego kręci się nasz świat. Mój mąż postanowił uparł się, że w tym roku zobaczy jak wygląda dąb Bartek. Zgadzam się nie wiedząc co robię i na papierze powstaje plan, spory, bo do celu mamy jakieś 500 kilometrów. 
Na etapie planowania z wycieczki robi się wyprawa, po kilku dniach  zastanawiam się nad przeprowadzką a mąż nad wydębieniem dłuższego urlopu. Tworzą się absurdalne listy miejsc, których bez teleportu zrealizować się nie da jeszcze trzeba jeść i spać. W końcu udaje się wybrać najciekawsze elementy i zawęzić obszar zwiedzania do terenu, który zdołamy udźwignąć fizycznie i finansowo. 

Wstajemy wcześnie rano i jedziemy w kierunku Zagnańska. Odwiedzimy słynne drzewo, o którym przez wiele lat myślałam,że jest najstarszym drzewem w Polsce. Dziś specjaliści nie są zgodni czy dąb ma 600 lat czy 1000, nie ma to większego znaczenia gdyż najstarsze drzewo ma 1500 lat i rośnie na Dolnym Śląsku. Po więcej informacji zapraszam do specjalisty od pomników przyrody.


Na pierwszy rzut oka widać,że dąb ma dwoje lata a wrażenie potęgują metalowe tyki podtrzymujące konary.  Bliski nam dąb Chrobry, oceniany na ponad 750 lat, ma zupełnie inną budowę, jest wysoki i  nie jest tak rozgałęziony.


W roku 1906 podczas napadu na Urząd Nadleśnictwa podpalono budynki gospodarcze i płomienie niesione wiatrem uszkodziły Bartka od wschodu. Powstała dziupla, którą uzupełniono cementem a wiele lat później żywicą i nakryto płatami kory. W 1991 roku piorun zerwał z pnia drzewa dwa pasy kory i spowodował zapalenie drewnianej plomby. W celu dalszej ochrony drzewa, w 1997 roku założono nowe teleskopowe podpory  z metalu z gumowymi podkładami.



Tu rozpoczynały się różne trasy przyrodnicze, jednak dla mnie średnio ciekawe. Wszystko się zmieniło gdy na skrzyżowaniu dostrzegłam ruiny czegoś i drogowskaz. Przez kilka minut trwała batalia bo czas cenniejszy od złota o zatrzymanie się.
Wygrałam.
W drodze powrotnej  wykorzystamy to miejsce na postój.



No i powiedzcie sami, czy nie jest pięknie?? W miejscu, z którego robię zdjęcie znajduje się wiata z ławeczkami, trawka jest przystrzyżona; aż chce się rozbić namiot i wypoczywać. Dopiero teraz idziemy czytać tabliczkę i okazuje się, że trafiliśmy na ruiny huty Józef.


Nie będę udawać, że znam się na dawnych hutach i procesie produkcji, przy wjeździe znajduje się duża tablica z opisem poszczególnych budynków i krótkim rysem historycznym.
Chcę pokazać, że zabezpieczone ruiny cieszą oko i stały się atrakcyjnymi obiektami, przy których warto zatrzymać się na dłużej. 
Parking i zwiedzanie są bezpłatne.
Szczegółowy opis pochodzi ze strony swietokrzyskie.org.pl



Pierwsze pisemne wzmianki o kuźnicy pochodzą z 1584 roku, kiedy to starosta kielecki Wawrzyniec Ciesielski nabył ją od Michała Niedźwiedzia, który dzierżawił ją od biskupa krakowskiego Filipa Padniewskiego. 10 lat później, za zgodą biskupa Radziwiłła, Cieselski odstąpił ją w dzierżawę Łukaszowi Samsonowi, jego żonie Helenie i synowi Janowi za 100 grzywien i czynsz. Od nazwiska rodziny Samsonów kuźnicę zaczęto nazywać samsonowską, a wkrótce całą osadę nazywano Samsonowem.[1]


W roku 1789 dokonano przeglądu dóbr na tym terenie i według  spisu we wsi Samsonów istniało 26 domów zamieszkanych przez mężczyzn 59, białogłów 49. Przy wielki piecu pracowali Juliusz Zamaryka – szychtarz, Tomasz Białek, Mateusz Polus i Łukasz Zamaryka, a majstrem był Konrad Kazimierz. Lustracja wymienia także karczmę z pokojami gościnnymi i stajniami oraz dwór. Zakład czynny był 36 tygodni w roku i wyrabiano w nim oprócz uzbrojenia lemiesze, radlice, garnki, kotły, sochy do wiatraków, kowadła, siekiery oraz żelazo budowlane w sztabach. W okresie wojen napoleońskich intensywnie produkowano tu kule armatnie, których w ciągu kilku miesięcy roku 1809 wyprodukowano ponad 11 tysięcy sztuk.[1]
W latach 1818 – 1822 w ramach planu uprzemysłowienia Królestwa Polskiego w Samsonowie rozpoczęto budowę nowego zakładu wielkopiecowego, huty „Józefa” – kilkaset metrów na południe od dawnego zakładu hutniczego. Budowniczym był Bogusław Szmidt, a kamień węgielny wmurował namiestnik Królestwa Kongresowego generał Józef Zajączek. Obok wielkiego pieca zbudowano skład żelaza i rudy, węgielnię oraz murowane domy dla pracowników. Nowa lokalizacja w pewnej odległości od rzeki wymusiła budowę kanału – częściowo zasklepionego, którym płynęła woda napędzająca koło wodne, dzięki któremu na wieżę gichtociągową wciągano wózki z wsadem węgla, rudy i topnika. Obsługę stanowił majster, 2 – 3 smelcerzy i gichciarze, którzy zsypywali do pieca wsad. Piec opalany był węglem i dawał około 800 ton surówki rocznie. Wszystkie urządzenia początkowo napędzane były wodą, a od 1829 roku maszyną parową.[1]


Od 1847 roku zakład był własnością Rządowego Górnictwa Krajowego. Podczas powstania styczniowego 1863 - 1864 w Samsonowie produkowano broń dla powstańców, za co Rosjanie 6 czerwca 1866 roku wzniecili pożar, który spowodował ogromne zniszczenie i zamknięcie zakładu. 

Podczas I Wojny Światowej wojska austriackie zniszczyły częściowo ocalałą z pożaru wieżę gichtociągową i wysadzili niektóre z zabudowań zakładu. 28 lipca 1922 roku od Ministerstwa Przemysłu i Handlu Andrzej Kondrak i Józef Kozłowski zakupili za 8 milionów marek „majątek górniczy Samsonów rozległość 51 mórg. 
Po drugiej wojnie światowej zwrócono uwagę na  zabytkową wartość pozostałości zespołu wielkopiecowego w Samsonowie(...) i zapobieżenie ich rozbiórce na materiał budowlany przez okolicznych mieszkańców.




Ruiny wielkiego pieca w Samsonowie są zaliczane do grupy cenniejszych z punktu widzenia naukowego, obiektów zabytkowych na terenie kraju.  W roku 1958 - w dniach od 15 do 18 października - na zlecenie Muzeum Techniki NOT w Warszawie przeprowadzone zostały w Samsonowie prace badawcze przy wielkim piecu. Brali w nich udział starsi asystenci Katedry Historii Techniki i Nauk Technicznych Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie oraz przedstawiciel Muzeum. W 1976 roku ruiny od córki Józefa Ferta - Modesty Czmuchowskiej - wykupił Wojewódzki Konserwator Zabytków w Kielcach.

W roku 1987 obiekt ogrodzono, a w latach 1981 - 1983 wykonano prace konserwatorskie - uzupełniono ubytki koron murów, udrożniono kanał wodny, wybrukowano podłoża i wykonano komin wentylacyjny - dzięki którym możemy dziś podziwiać zabytek w formie trwałej ruiny.















1.Po więcej informacji zapraszam na stronę: swietokrzyskie.org.pl

3 komentarze:

  1. Ciekawe miejsce.Dobrze, że zostało zachowane. Udane zdjęcia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dawna marzę żeby "odwiedzić" Bartka, ale zawsze "coś" staje mi na drodze. Może w nadchodzące wakacje wreszcie mi się uda...Ruiny huty natomiast bardzo "fotogeniczne", kapitalne miejsce!
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta huta robi wrażenie, dla miłośnika budowli przemysłowych jakim jestem stanowi szczególnie łakomy kąsek, niestety jeszcze tam nie dotarłem, oczywiście nic straconego.
    Ale wypada podziękować za inspirację.

    OdpowiedzUsuń