4 wrz 2016

Targi pod Śnieżką z Mają w tle

 
      Wakacje były mocno pracowite i ilość wpisów blogowych mocno spadła :( . Pogoda nas nie rozpieszczała i nie zdecydowaliśmy się na wyprawę nad morze. Pojechaliśmy na krótki urlopik w okolice Łodzi a resztę czasu poświęciliśmy odbudowaniu zapasów spożywczych. Jedna z mądrości rodzinnych mówi,że rok olimpijski to rok grzybowy zatem zdarliśmy nogi zbierając grzybki a później taszcząc je do auta. Podsumowując okres lipcowo-sierpniowy: ogórki obrodziły jak durne, podobnie jak owoce i kwiaty a to skutkuje zapasami słoikowymi jak na wojnę. O naszym zbieractwie i innych przygodach jeszcze napiszę :) 

     Pod koniec sierpnia pobiegłam na Plac Ratuszowy, na 14 Wystawę Produktów Regionalnych „Wyprodukowano pod Śnieżką”. Wcześniej przygotowałam milion monet na różne błyskotki zwane biżuterią (mąż się nie ucieszył).  Nacieszyłam oko miseczkami, dzbanuszkami i innymi "kurzołapaczami", choć są śliczne ja nie mam gdzie ich ustawiać w domu i jedynie oglądam (mąż się cieszy). Miodów, dżemów i win nie kupuję... bo mam własne (mąż lubi to). No sami widzicie, że sensowne zakupy to biżuteria- kolczyki i wisiorki a przede wszystkim koraliki do produkcji własnych ozdobników (mąż już nawet nie wzdycha).
Dosłownie chwilę wcześniej dowiedziałam się, że pod ratuszem odbędzie się powitanie naszej medalistki z Igrzysk Olimpijskich w Rio - Mai Włoszczowskiej. Okazało się, że Maja przejedzie rowerem od kościoła garnizonowego (Podwyższenia Krzyża Świętego) pod ratusz. Ponieważ na mecie szalał tłum zrobiłam Mai zdjęcia od "drugiej strony". Po niebie latał samolot ciągnący transparent, ale tego nie zobaczycie bo zabrałam krótki obiektyw (lenistwo i gorąc mnie rozgrzeszają)!























Maju :) bardzo serdecznie dziękujemy!

P.S
Przytarganą lawendą moja chałupa pachnie do dzisiaj.

5 komentarzy:

  1. Jak zwykle u Ciebie barwnie i ciekawie, fajne takie imprezy. Był czas że przetwarzaliśmy wszystko, ale odkąd się okazało że sokó nam zostało jeszcze sprzed trzech lat, ogórków sprzed pięciu, to daliśmy sobie spokój. Nie ma sensu, szkoda czasu i surowców.

    Wino nigdy mi nie wychodziło, nie raz próbowałem za każdym razem efekt nie przyswajalny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas było podobnie i ograniczyliśmy przetwarzanie tego co nie szło. Ogórki robię na różne sposoby po kilka słoiczków na 1 przepis (to wtedy się nie nudzą zimą), podobnie jest z owocami. Wystarczy przygotować sobie kilka ładnych słoiczków to wtedy nadają się na prezenty. A co do win, wieloletnie eksperymentowanie daje nam całkiem niezłe efekty.

      Usuń
    2. Ja robiłem wino razem z sąsiadem, z jego winogron, jego wody, jego drożdży i pod jego nadzorem, on miał pyszn i silne a mój było karne, cienkie i nawet się do przerobienia na ocet nie nadawało... ;)
      (Każdy ma jakieś słabe strony ;) )

      Usuń
    3. Mój znajomy powtarza,że wina robi gdy ma do nich serce (jak go nie ma to nic mu nie wyjdzie).
      A powstałe winko można było... przebimbrować :)

      Usuń
    4. Jasne, aparaturę i doświadczenie mam, ale surowiec był podły i żal mi było czasu oraz gazu, wypiłem takie jaki było ... in vino veritas ;)

      Usuń