Po odbębnieniu babskich zajęć strasznie ważnych,przecież bez obiadu to świat się skończy, wyciągnęłam Miśka na spacer. Spacer trwał 10 minut, tyle co do śmietnika i zwalił się nam na głowę wiosenny przydział wody na metr kwadratowy. Wróciliśmy do domu i po prasowaniu podjęliśmy walkę z systemem, pora na spacer numer 2. Doszliśmy do mostu i... znowu ta cholera kapie z nieba, nie wracamy, Misiek twardo pruje przed siebie. Leje, jednak wracamy. Do trzech razy sztuka, o godzinie 15-tej wychodzimy-nad nami świeci słońce, na horyzoncie sino i czarno.
Dzięki wiośnie nadrobiłam zaległości filmowe, serialowe, książkowe, że o grafikach nie wspomnę. Normalnie szał w pokrzywach.
Zabrałam ze sobą aparat z przeznaczeniem na kwiatki (i to kolorowe), dlatego zbliżenia istnieją a krajobrazy wręcz przeciwnie. Rozczarowaliśmy się, zieleń dopiero się pokazuje, suche zielska nadal panują a kwiatów jak na lekarstwo. Z radością przywitałam żółciutki mleczyk, wiedząc, że za miesiąc ze złością będę go wyrywać. Ot, życie.
Z mokrej wiosny wynikają trzy pozytywy:
- będą grzyby
- nie wypalają traw
- więcej czytam
Żeby nie było tak szaro wkleję coś co sfotografowałam u mojej mamy w ogródku. Jestem leniwa i u mnie dopiero w czerwcu coś wyłazi z ziemi (i nie są to mrówki ani krety).
Na youtube jest taka opcja "filmy wybrane dla Ciebie" i gdzieś pomiędzy angry birds a kabaretem Moralnego Niepokoju, proponowano mi film o wakacjach- sprawdź dlaczego warto spędzić wakacje 2016 w Polsce!
Haha, olałam film.
Dopiero kilka dni temu zrobił się szum medialny i zewsząd słychać "ochy i achy" jaki nasz kraj jest piękny, rzućmy wszystko i jedźmy. W filmowym miksie można rozpoznać: Zakopane, Rokiciny Podhalańskie, Wisłę, Ojców, Maczugę Herkulesa,
Serock, Gdynię, Hel, Łebę, Sierpce, Skarszewo, Sułoszową, Powidz,
Mikołajki, Konin, Kazimierz Dolny, Kalisz, Licheń Stary, Malbork,
Moszną, Poznań, Gdynię, Sopot, Kraków, Wrocław, Warszawę. Tak na prawdę, z tej listy byliśmy tylko w kilku miejscach, chociaż jeździmy na wycieczki od wielu lat! Wystarczy otworzyć mapę swojego regionu aby mieć spis fajnych miejsc na długie tygodnie, Polska to nie tylko ogromna Warszawa czy zatłoczone Zakopane. Na zobaczenie wszystkich "cudów" nie starczy nam ani życia, ani pieniędzy, ani czasu. A tym bardziej miejsca na dysku na relacje, filmy i zdjęcia.
Zazwyczaj zajmuję się ruinami, ale tym razem wybrałam kilka zdjęć (głównie z Dolnego Śląska) i zachęcam, nie tylko, do wertowania map oraz przewodników, ale także zainteresowania się różnego rodzaju imprezami. Zapraszam :)
1. Góry Izerskie.
2. Kolorowe Jeziorka, Wieściszowice
3. Agatowe Lato, Lwówek Śląski.
4.Cieplice Zdrój, mieszkam w raju(prawda?)
5. Jarmark Staroci, Jelenia Góra.
6.Gdanisko w Kwidzynie, najładniejsza średniowieczna latryna w Polsce.
7. Festiwal Kwiatów i Sztuki na Zamku Książ.
8. Pociąg do nieba, Wrocław.
9. Gigantyczne marzenie księdza ze Świebodzina.
10. Kościół Pokoju w Świdnicy
11. Glinoludy... bo wszyscy jesteśmy z tej samej gliny. Bolesławiec.
12. Zagórze Śląskie, widok z Zamku Grodno.
13. Dolina Pałaców i Ogrodów to kilkadziesiąt odrestaurowanych zamków, pałaców i dworów zlokalizowanych w niezwykłej okolicy Karkonoszy i Rudaw Janowickich.
Pałac Wojanów.
Założenie pałacowo-parkowe zostało gruntownie odrestaurowane w latach 2005 -2007. To jedna z największych rewaloryzacji zespołu pałacowego w Polsce. Przepięknie odnowiono nie tylko renesansowy dwór, ale również wszystkie obiekty dawnego majątku ziemskiego oraz romantyczny park krajobrazowy. Zapraszam do obejrzenia panoramy.
14. Świt pod Tatrami.
15. Opolski zamek z bajki, Moszna.
16. Morze... nasze morze.
17. Świątynia Wang w Karpaczu, przeniesiona z dalekiej Norwegii.
Do Karpacza przyciąga nie tylko Świątynia, ale i niesamowity widok na góry. Zapraszam do obejrzenia panoramy
18. Krzywy Las, niedaleko Gryfina.
19.Zamek w Pieskowej Skale, niedaleko znajduje się słynna Maczuga Herkulesa.
20.Karkonosze
21. Jura Krakowsko-Częstochowska,Zamek w Olsztynie.
Nie pozwólcie sobie wmówić,że małe dziecko to przeszkoda,że zabieracie mu dzieciństwo... jak nie nauczycie potomka,że warto coś robić to za kilka lat zginie pod naporem netu i gier.
Nie tylko ja mam wrażenie,że pogoda kwietniowa robi wszystko w kierunku przetrzymania nas w domu. Siedź, jedz, pij i zwiększaj swoje rachunki za prąd. Niedziela 17-tego kwietnia była paskudna i zimna a jako jedyną atrakcję zaplanowaliśmy wyjście przed dom i pomachanie pociągowi.
Pociąg nie był złoty, ale za to BYŁ prawdziwy a nawet zabytkowy - Muzealny Pociąg Specjalny LICZYRZEPA z Jaworzyny Śląskiej do Szklarskiej Poręby.
Przejazd realizowany był przez historyczny skład z Muzeum Kolejnictwa w Jaworzynie Śląskiej. Skład zasilała lokomotywa parowa TKt48-18 z 1951 r. ciągnąca dwa przedwojenne wagony osobowe Ci28 z 1928 r.
Zaczailiśmy się na pociąg w Cieplicach i liczyliśmy,że nie będzie dużego spóźnienia. No dobra, kilkanaście minut mogliśmy wybaczyć. Gdzieś za zakrętem było słychać gwizd lokomotywy... i nagle minęła nas kupa żelastwa w tempie czarodziejskiej miotły. Przestałam dziwić się opowieściom, że przed wojną pociągi jeździły szybciej. No i co, okazuje się, że ja mam 4 fotki a mąż też coś koło tego.
Szybka decyzja i postanawiamy gonić to cudo. Wsiadamy w auto i walimy na Piechowice, to tylko kilka minut drogi. Na stacji wita nas rozwiewający się dym z lokomotywy, pociąg już dawno przeleciał i wjeżdża w góry. Do Górzyńca wpadamy sekundy przed przyjazdem i cykam 4 fotki i znowu odjechał :(
Szklarska Poręba Górna i meta gonitwy za składem. Jak na zestaw muzealny to nieźle leciał po tej trasie (ja bym użyła mocniejszego słowa niż "leciał", ale po co).
Z zasłyszanych komentarzy "czarność leci z komina,co na to Unia Europejska?" Przedstawicieli nie było i do kopcenia nikt się nie przyczepił. Lokomotywa pogwizdała, popierdziała parą (ku uciesze dzieci) a z wagonu wysiedli ludzie.
Od obsługi imprezy popłynęła informacja,że wagonów nie można obejrzeć (od środka) gdyż znajdują się w nich rzeczy uczestników rajdu. Trochę to bez sensu, można przecież dołączyć trzeci wagon i pozwolić go zwiedzać. Ludzie byli bardzo zawiedzeni.
W Szklarskiej Porębie pociąg odpoczywał, wodował (ładne słowo) i czekał na podróż w drugą stronę.
Z wagonu wysiadła grupa ludzi w dziwnych strojach, po rozwinięciu transparentu wszystko stało się jasne :)
W ciągu kilkunastu minut pogoda zmieniła się z gorszej w okropną, przyszedł deszcz i zamiast widoku na góry jest szaro-bure coś. W deszczu wracamy do domu, weekend się kończy trzeba rozpocząć poważniejsze projekty.
P.S
Bilet na imprezę był w cenie:
Osoby dorosłe – 120,00 zł / os. Dzieci, młodzież ucząca się – 80.00 zł / os. Bilet rodzinny „2+2″ – 300.00 zł / 4 os.