13 paź 2017

Przestroga dla tych co marzą o własnym zabytku


Pałac w Kopicach,
 zwany również "pałacem na wodzie", leżący na Opolszczyźnie, do roku 1945 własność rodziny Schaffgotsch. 

 Zrobimy to, jestem tego w stu procentach pewny - mówi Nell Günther, prezes spółki Globucor Luxembourg Polska, która jest właścicielem pałacu. - Oczywiście to wymaga czasu, nie zrobimy tego w sześć miesięcy, bo to olbrzymi projekt. Pierwszym etapem ma być przykrycie ruin wielką kopułą, która zabezpieczy zabytek przed dalszą degradacją. - Powinniśmy to zrobić do końca wakacji - oceniał Łukasz Karpiński, przedstawiciel inwestora. - Wewnątrz zainstalujemy kamery i każdy będzie mógł śledzić postęp pracy online.

Marzenia, marzenia... któż z nas ich nie ma. Większość  obserwatorów mojego bloga to miłośnicy wędrówek, zabytków i historii wszelakiej. Ileż to razy widząc zrujnowany pałac czy zamek nie rzucaliśmy, w myślach, brzydkim słowem; narzekaliśmy na śmieci, na gruz czy rozwalony płot. Najczęstszym, powtarzanym zdaniem jest "ktoś mógłby to wziąć i wyremontować". Magiczne słowo "ktoś" oznacza osobę, całkowitego wariata z workiem pieniędzy i mnóstwem czasu, w dodatku uodpornionego na absurdy prawa. Trzeba być jeszcze odpornym na ludzką obojętność i mamtowdupizm, bo tak naprawdę to mało kogo obchodzi Twój zabytek, to kula u nogi dla urzędników i miejsce biwakowe dla okolicznych mieszkańców. Wielokrotnie mijamy obiekty kupione i pozostawione na zniszczenie, bo właściciel wyjechał i zapomniał o swoich obowiązkach. I tak umierają piękne zabytki.

A dlaczego to piszę, bo w Kopicach dwóch takich zderzyło się z polską rzeczywistością.  Miał być remont przepięknego pałacu i wizytówka regionu, sen się rozwiał i zostało szambo. Remontu nie będzie, bo jak się okazało, pieniędzy w tym biznesie nie było nigdy. Później przyjdzie ktoś, kto ma chęć i siły na remont i  urzędnicy/media go wyśmieją wspominąjąc dwóch takich co już tu byli.

I to tyle, chciałam się tylko wyżalić.


Tak jak obiecywałem, bez większych sensacji, ale szczerze …
oto prawdziwa historia głośnego projektu domniemanej odbudowy pałacu w Kopicach przez spółkę Globucor.

To historia dwojga ludzi, którzy poznali się ponad 2 lata temu.
Jednym z nich był Łukasz Karpiński, polak, pochodzący z Opolszczyzny, mieszkający od ponad 10 lat w Holandii, znany nam jako późniejszy pełnomocnik spółki Globucor Luxembourg Polska i koordynator całego przedsięwzięcia w Kopicach.
Druga osoba to Günther Nell, belg, założyciel i zarazem prezes spółki Globucor z Luksemburga.
Sama spółka Globucor to tak na ścisłość nie potężna firma, a jedynie dwie osoby ... prezes Nell i pracownik/pełnomocnik Karpiński.
Były wprawdzie jeszcze 3 osoby które w jakiś sposób pojawiały się w związku z projektem, ale były to bardziej osoby z grona przyjaciół czy znajomych Nella, niż typowi pracownicy.

Karpiński i Nell poznali się przypadkiem. Günther Nell był zainteresowany nową inwestycją, szukał zapewne czegoś wyjątkowego, nazwijmy to: takiej prawdziwej życiowej szansy.
I tu poznając Łukasza Karpińskiego usłyszał o ruinach pałacu w Kopicach. Szybko znaleźli wspólny język i tak zrodził się wyjątkowy plan, plan odbudowy pałacu.

Pałac owszem, był ważny, ale nie wierzcie w sentymentalne opowieści o miłości do niego i odwiecznych marzeniach aby go odbudować. Obaj panowie liczyli nie tylko na rozgłos, ale także bardzo duże pieniądze.
To miała i mogła być życiowa szansa każdego z nich.

Pominę cały okres przygotowawczy, w którym nawiązano kontakt z obecnym właścicielem, odwiedzono lokalne władze samorządowe, wojewodę, założono we Wrocławiu kilka spółek i firm, które miały być zaangażowane w projekt w późniejszym terminie.
W styczniu 2017 w prasie i internecie pojawiły się pierwsze sensacyjne informacje. Usłyszeliśmy o bogatym inwestorze z Luksemburga, dla którego podobno nie było problemem zainwestowanie w odbudowę pałacu nawet 100 milionów euro. Usłyszeliśmy mnóstwo fantastycznie brzmiących planów, pomysłów i obietnic.
Pod koniec stycznia w Kopicach odbyła się wizja lokalna z udziałem dziennikarzy, woj.konserwatora zabytków oraz przedstawicieli lokalnych władz samorządowych.
Parę godzin później w Opolu, pierwsza konferencja prasowa.
Co było dalej każdy już wie, dlatego przeskoczymy do sedna sprawy i odpowiemy na podstawowe pytanie: jak było naprawdę?

A naprawdę było tak:
Obaj panowie mieli zapewne jak najlepsze chęci, wielkie plany i z pewnością nie chcieli źle. Jednak wspominanych prawie w każdym wywiadzie 100 milionów euro nigdy nie było. Nie było nawet 0.5% tej sumy.
Günther Nell nie był żadnym nadzianym biznesmenem i nie reprezentował żadnego potężnego funduszu inwestycyjnego.
Obaj panowie byli takimi samymi, zwykłymi ludźmi jak my.
Mieli piękny ale i kompletnie szalony plan. Szalony, ponieważ bez jakiegokolwiek rozsądnego zaplecza finansowego, wystartowali licząc tylko na to, że jakoś się to uda.

Cały potężny rozgłos medialny, wywiady, konferencja prasowa w Opolu, miesiąc później druga w Warszawie, non stop wspominane potężne sumy (100 milionów euro) planowanej inwestycji w Kopicach, oraz zebranie wokół projektu grupy ludzi rozpoznawalnych medialnie (poniekąd autorytetów ostatnich 20 lat w sprawie kopickiego pałacu) miały tylko jedno na celu.
Chodziło o rozgłos, o stworzenie wizerunku poważnego, bogatego, rzetelnego inwestora z zagranicy. To miało działać jak magnes na wszystkich którzy chcieliby wesprzeć wspomniany projekt (a przy nim dobrze zarobić) czy ułatwić wiele spraw, np. bezproblemowe uzyskanie kredytów w bankach.
I na początku zadziałało naprawdę.
Prawie za każdym razem wspominane 100 milionów euro, którymi podobno miał dysponować nowy inwestor, przyciągało …
W taki sposób znaleźli się pierwsi zainteresowani, późniejsi poszkodowani.

Planowana odbudowa pałacu była sprawą priorytetową, bardzo ważną,
ale nie jedyną inwestycją w Kopicach i moim zdaniem nie koniecznie tą najważniejszą.
Pałac miał być początkiem, miał stać się wizytówką inwestora, jego wejściówką na Opolszczyznę, magnesem przyciągającym w przyszłości nie tylko turystów, ale i przyszłych klientów drugiej planowanej w Kopicach inwestycji.
Globucor zakładał, że koszty odbudowy pałacu pokryje w 90% z różnych dotacji unijnych i rządowych. Dlatego pomysł z przeznaczeniem pałacu pod Polsko-Niemieckie Muzeum Pojednania. W taki sposób liczono nie tylko na dotacje UE, ale także wsparcie finansowe ze strony rządu polskiego i niemieckiego.
Drugą, docelową inwestycją, było wybudowanie w pobliżu pałacu super nowoczesnego technicznie, "kompleksu budynków" z przeznaczeniem na luksusowy dom starców.
Kim mieli być przyszli pensjonariusze luksusowego kompleksu w Kopicach? Przypuszczam że bogaci seniorzy zza granicy.
Czy zechcieliby skorzystać z oferty w Kopicach nigdy się nie dowiemy.

Powtórzę jeszcze raz: Nell i Karpiński mieli moim zdaniem dobre zamiary, nie chcieli zapewne nikogo oszukać, nikomu wyrządzić krzywdy, chcieli po prostu szybko i dobrze zarobić.
Jednakże ich plany, w mojej ocenie były potwornie ryzykowne, nie mieszczące się w granicy zdrowego rozsądku.
To była prawdziwa wyprawa z przysłowiową motyką na księżyc.
Kapitał jakim naprawdę dysponowali, jaki zainwestowali w projekt, opiewał moim zdaniem na jedyne kilkadziesiąt tysięcy euro …

Według mnie liczono przede wszystkim na efekt medialny, efekt rozgłosu po dwóch konferencjach prasowych. Zakładano zapewne, że w ten sposób o projekcie będzie tak głośno, że każdy bank do którego wejdą, da im kredyt bez większych problemów czy pytań.
I to mogłoby zafunkcjonować, ale 20 lat temu. Dzisiaj banki stały się ostrożne, nieufne, dociekliwe.

Nie było ani własnych milionów ani drugiego, bogatego inwestora.
Wszystko miało opierać się na kredytach których jednak nie otrzymano.
Banki żądały szczegółów, dokumentacji, dowodów na posiadanie odpowiedniego, własnego wkładu, jakiegoś zabezpieczenia. Nie wystarczyła pięknie wymalowana fasada bogatego inwestora z bogatego Luksemburga i opowieści o reprezentowanym zagranicznym funduszu inwestycyjnym.
I w tym momencie wszystko walnęło.

Własne pieniądze skończyły się prędzej niż przypuszczano. Miały wystarczyć na około 6 miesięcy, a zabrakło ich już po 3 miesiącach.
Pomimo, że pałac nie należał jeszcze do Globucoru, pochopnie zlecono m.in prace porządkowe w jego wnętrzu oraz wycinkę drzew wokół niego.
Po 1 marca zdawano już sobie sprawę z tego, że nie będzie kredytów a tym samym założonych wcześniej pieniędzy. Zamiast powstrzymać dalsze prace, pozwolono na ich kontynuację.
Nie wiem jak było, dlatego nie chcę osądzać kto ponosi za to odpowiedzialność. Karpiński twierdzi że wykonywał tylko polecenia Nella, dlatego odpowiedzialność za to ponosi Nell, Nell że to Karpiński zignorował jego wyraźne polecenie wstrzymania wszelkich prac.
Faktem jest, że Karpiński widząc nadciągającą katastrofę, szybko się wycofał i zniknął, zostawiając Nella samego z wszystkimi problemami.

Wraz ze zniknięciem Karpińskiego pozrywały się wszystkie kontakty pomiędzy zatrudnionymi firmami, a zleceniodawcą z Luksemburga.
Nikt nie zatroszczył się o poinformowanie firm. Uciął się kontakt medialny. Zrobiło się kompletnie cicho. Taki stan trwał prawie 2 miesiące.
W tym czasie przez zwykły przypadek inwestor z Luksemburga nawiązał ze mną kontakt. Nie miałem pojęcia jak źle wyglądała sytuacja.
Umówiliśmy się krótkoterminowo na spotkanie.
Był koniec kwietnia. Wsiadłem w samochód i pojechałem do Polski.
Nell przyleciał samolotem do Warszawy, a później dojechał na Opolszczyznę. Dopiero wtedy dowiedziałem się jak źle wygląda cała sytuacja.

Zdecydowałem się pomóc z dwóch powodów.
Po pierwsze miałem nadzieję, że pomagając uda się ponownie popchnąć ten projekt dalej. Po drugie: wierzyłem, że pomagając utrzymać projekt przy życiu, pomogę jednocześnie wspomnianym firmom w odzyskaniu ich pieniędzy. Liczyłem na to, że Nell weźmie się w końcu porządnie w garść i znajdzie nowego inwestora. Zresztą Nell cały czas zapewniał, że poradzi sobie z wszystkim i zdobędzie pieniądze nie tylko na uregulowanie otwartych rachunków, ale także na odbudowę pałacu.
Wiedziałem że ma osobiście bardzo wiele do stracenia … już wcześniej zainwestowane pieniądze jak i wiszącą nad nim, sporą karę finansową, w przypadku nie wywiązania się z zawartej z Zarmenem umowy.

Osobiście potrzebowałem prawie 6-ciu miesięcy aby poznać i zrozumieć ten cały, szalony plan Nella i Karpińskiego. Niestety, nawet 6 miesięcy nie wystarczyło na rozwiązanie problemów. Nell szukał, miał spotkania.
Chociaż w rzeczywistości nie był żadnym bogatym biznesmenem, a takim samym, szarym człowiekiem jak ja, jedno muszę mu przyznać : nie wiem skąd, nie wiem w jaki sposób, ale znał bardzo wpływowych i majętnych ludzi.
Niestety, nie wykorzystał swoich kontaktów tak jak mógł, jak powinien.
Nie słuchał dobrych i mądrych rad popełniając wiele niewybaczalnych błędów.
To spowodowało że nic mu nie wyszło.

Nie chcę oceniać kto ponosi jaki procent winy za celowe wprowadzenie w błąd poszkodowanych firm i wszystkich zainteresowanych projektem. Obaj panowie od samego początku doskonale zdawali sobie sprawę z tego co robią i jak wszystkich wokoło nakręcają swoimi nieprawdziwymi informacjami.
Było to nie tylko bardzo ryzykowne czy nieodpowiedzialne, ale także nieuczciwe. Fakt, że nawet teraz po upadku projektu ani Nell ani Karpiński nie potrafią nawet wytłumaczyć czy przeprosić, uważam za kompletny brak honoru.
Wstyd panowie, wielki wstyd.

Kończąc chciałbym dodać, że celowo nie opisałem wszystkiego, nie chcąc głębiej ingerować w prywatne życie obu panów. Mam nadzieję, że to docenią, wyciągną właściwe wnioski, że nie zmuszą mnie do kolejnych, bardziej szczegółowych publikacji. W mojej osobistej ocenie niczym nikogo nie obraziłem, starając się jedynie przekazać prawdziwe oblicze tego przykrego, nieudanego projektu.

5 komentarzy:

  1. Źle się stało. Cały czas z zabytkami źle się dzieje. A takie okcje nie dodają tym którzy chcą je ratować splendoru ni powagi.
    Inna sprawa że ratowanie zabytku uda się z miłosci ale nigdy dla szmalu. Miłości zabrakło imoto efekt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znamy też jeden przykład z równie ciekawej bajki. Pewien pałac został wyremontowany i przez kilka lat funkcjonował jako hotel i restauracja. Potem właściciele zrobili z tego prywatną rezydencję... i rok temu splajtowali. Mieli pretensje do całego świata,że nikt do nich nie przyjeżdża. Ot, ludzka logika.

      Usuń
  2. Ten pałac ma wyjątkowego pecha, to już kolejny "byznesmen", który chciał go odbudować, a zrobił tylko ludzi w bambuko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I utwardza się myślenie ludu,że każdy inwestujący w zabytek to przekręciasz i oszust.

      Usuń
  3. Kuźwa... moglibyśmy taką bardachę odjechać w Chobieni/Lipie. Co Ty na to? xD xD xD

    OdpowiedzUsuń